Pamiętam nawet dokładnie w jakim momencie straciłam smak! Znaczy, generalnie zacznę od tego, że mój covid nie był jakiś straszny, ja się nie czułam bardzo źle. W zasadzie zrobiłam test tylko dlatego, że byłam trochę przeziębiona i w tym momencie jak już się źle poczułam to pracowałam zdalnie, ale się okazało, że więcej ludzi w pracy się czuje źle i nas po prostu wysłali na testy. Więc nawet bym nie robiła tego testu, bo źle się czułam tak z 1,5 dnia. No ale mnie wysłali na test, wyszedł mi pozytywny, no to byłam w domu i po paru dniach… No nie pamiętam dokładnie, trzech, może czterech? Pamiętam dokładnie moment, w którym straciłam ten węch, bo to było nagle. A jeszcze najśmieszniejsze było to, że smarowałam dziewczynki moje takim olejkiem eterycznym, bo trochę kaszlały, i ja tego kompletnie nie czułam. I to mnie bardzo zdziwiło, od razu wiesz, mówię, kurczę, co jest grane? No i nic, kompletnie, jak ręką odjął. Dziwne też, miałam zawalone zatoki. Czy zawalone? Czułam je, ale nie miałam kataru, więc nie były zawalone, ale to też, jakby trochę chyba uławiało to wszystko. Więc to było takie bardzo dziwne uczucie.
Wiem, że jestem szczęściarą, bo szybko mi wróciło. Tak stopniowo, ale nie wiem, może przez dwa dni to trwało, nie pół roku, tylko naprawdę po paru dniach odzyskałam wszystko.
Bardzo dziwne uczucie, jeszcze nigdy wcześniej takiego nie przeżyłam. Nawet spróbuję, mówię, Amol, nie? Bo to jest takie dość wyraziste. Poparzyłam sobie śluzówkę w nosie, natomiast nie czułam kompletnie nic.
Smaku też nie miałam na początku, a potem jak stopniowo mi zaczęło wracać to zaczęłam czuć słodkie, słone, takie wyraźne smaki. Ale żeby tak super czuć od razu to ciasto, które dostałam od mamusi na Wielkanoc, panią Walewską, no to nie. Więc to było też to, że to były święta i wszystko było przygotowane i mogło być tak smacznie – natomiast nie było. Ale nie wspominam też tego jakoś bardzo tragicznie, no bo tak jak mówię, ja się w miarę dobrze czułam, rodzinie mojej nic nie było. Po jakimś tygodniu wszystko wróciło.
A to ciasto od mamy… Było pyszne, z taką pianką. Dziwne było to, że czułam strukturę jedząc, bo tam była i beza i kruche ciasto i krem. Samo to ciasto było różnorodne, a czułam jedynie taki posmak słodkiego, i to też nie na początku. Kompletnie nie czułam smaku, nic. Nie tyle myślałam o tych teksturach, natomiast bardziej pamiętałam, jak to smakuje.
Ale nie też nie robiłam sobie, mimo, że mogłam, nie wiadomo czego, no tak jak mówię, były święta, była gotowana szynka, jakieś sosy, cuda na kiju, a ja jadłam chleb z masłem. Bo stwierdziłam, że, no… Po co, nie? I też nie miałam apetytu przez to, no wiedziałam, że to nie smakuje, więc też mniej jadłam po prostu. Jak już czułam, że mnie ssie w brzuchu to jadłam, a nie z takiego łakomstwa jak to z reguły bywa. Zjadłam sobie pomidora, który był mokry i to czułam, natomiast nie potrzebowałam nic więcej. Może jakby to trwało dłużej to by było inaczej, natomiast, trwało to parę dni.
Miałam może takie błahe myśli – a spoko, fajnie, schudnę, bo nie muszę jeść, ale to też jakby, no po raz kolejny muszę powiedzieć, że jestem szczęściarą, bo nie czuję głodu. Nie mam zwyczaju czuć głodu. Jakby… Nie muszę, nie byłam nigdy zmuszona czuć, no może tam kiedyś byłam głodna, no ale generalnie tak naprawdę nie miałam ochoty na jedzenie, bo wiedziałam, że to nie smakuje, piłam wodę, bo czułam, że chce mi się pić. Ale to nie tak, że ja nic nie jadłam, no bo jadłam – po prostu czułam głód i to było… Nie, że „mam ochotę na śniadanie” tylko „to jest ten czas na śniadanie”. Wiesz, i to było dziwne. Czy dziwne? Inne. Wcześniej tego nie miałam. Po prostu… Wiadomo, że tam czasem coś robisz i nie myślisz, ale też planujesz w głowie, że coś smakuje tak, coś inaczej…
A to jeszcze było to, że było dużo tych pyszności, bo siedzieliśmy w domu, zamknięci, ale podrzucała nam rodzina różne świąteczne jedzenie. A tego jakby tak nie było, a było obok. No bo to było po prostu… To jedzenie było takie totalnie obok, a ja naprawdę bardzo dużo lubię jeść, lubię jeść słodkie rzeczy, jestem takim dość łasuchem, natomiast tutaj dziwne było to, że nagle tak… To wszystko trwało naprawdę krótko, a mówię – fajnie, może schudnę, bo nie muszę tyle jeść. To też mi dało trochę do myślenia, że tak naprawdę mogłabym to zrobić w każdej chwili, a nie tylko w tej, ale widocznie nie chcę. Jeszcze nie doszłam do tego.
Dodaj komentarz