Piotr, jak święta?
Dla mnie to zawsze czas siedzenia w domu. Bardziej wierzę w święta domowe, nie religijne, ale każdy przeżywa je po swojemu. W zeszłym roku święta były u mnie: byli rodzice i dziadkowie, a w tym roku miałem pojechać do nich, ale wyszło inaczej. Wszyscy mogli pomyśleć, że było smutno czy samotnie, dla nie to był pozytywny czas – odpocząłem, a świąteczny klimat sobie wpuściłem wcześniej.
Jak go wpuściłeś?
Choinka! Choinka stała od 10 grudnia. Lubię kolorową choinkę, bo jest domowa. Są bombki, które mam z domu, po prababci i są takie, które sobie sam kupiłem. Zbieranina jak w cyrku – kraina dziwadeł osobliwości. Choinek zimnych, jednokolorowych to nie akceptuję.
Zawsze, gdy jest, to jest zapalona jako element świątecznego, wesołego mieszkania. Rano, zanim zrobię kawę to zapalam światełka, a gdy wracam do pustego domu to lubię, gdy choinka się świeci.
Choinka i światełka, a co do jedzenia?
Wiesz co, ja się umówiłem ze znajomymi na kolację przedświąteczną, na piątek przed tym tygodniem świątecznym. Każdy miał coś przynieść, jakieś danie świąteczne, a ja, że byłem, gospodarzem to chciałem przygotować coś extra, niekoniecznie dla każdego świątecznego, ale takie rzeczy, które u mnie na święta zawsze się pojawiają.
I co to jest? Co robisz zawsze na święta?
Biały barszcz grzybowy i sałatkę jarzynową. I sernik, taki puszysty. Ja wolę taki ciężki, pieczony, z rodzynkami, ale wiem, że moi znajomi lubią ten lekki, z kąpieli wodnej, no i ten zaplanowałem na ten piątek.
Jarzynowa chyba nie jest szczególnie specjalnym daniem.
Jest! No co ty, jasne, że jest! Wiesz, jak jest z sałatką jarzynową – każdy ma swój przepis i cudzej nie zje.
Dobra, to jak robisz tę swoją?
Zawsze robię tak: marchewka, pietruszka, seler, ziemniaki, ogórek kiszony, jajko, ser żółty, ale starty, i kukurydza. Sól, majonez, ale tylko ten z Winiar, musztarda, pieprz, cukier puder.
A co z cebulą?
Żartujesz? Cebuli bym nie dał! Kiedyś podobno u nas w domu była z cebulą, jak i z jabłkiem. Oba zresztą zostały wyeliminowane, bo z tymi składnikami szybciej się psuje. No i niektórzy jeszcze dają groszek. No, można tak robić, ale ja wolę z kukurydzą – słodki smak lepiej równoważy kwaśne ogórki.
Jak to wykminiłeś?
Tak robiło się u mnie w domu zanim jeszcze się urodziłem. Samodzielnie ją mieszałem, kiedy miałem lat chyba 10, to była moja rola.
Ciągle nie chce mi się wierzyć, że postanowiłeś zrobić jarzynową na wystawną kolację.
Kolacji ostatecznie nie było, a jarzynową zdążyłem już zrobić. Miała być w piątek, a za jarzynową zacząłem się zabierać w środę. To dużo roboty, bo miało nas być sześciu na tej kolacji.
No i zabrałem się za to, ale nie czułem zapachu tego, co kroiłem, zwłaszcza selera, a wiesz jaki seler ma specyficzny zapach. Nie każdy lubi, i nie każdy lubi seler w sałatce jarzynowej, inni dodają seler naciowy, ale ja wolę ten normalny.
I wtedy się zorientowałem, że coś jest nie tak, ale pomyślałem, że z owocami i warzywami jest tak, że może jak są gorszej jakości albo te z marketów to nie pachną tak mocno, są takie jakby styropianowe.
Poza tym w tę środę zdążyłem jeszcze zrobić biały barszcz grzybowy i kiedy dodawałem barszcz z Rolnika to tej potrawy smak czułem, bo kwaśna jest u mnie bardzo. Miałem problem z doprawieniem pod kątem ostrości, ale kiedy już zacząłem doprawiać to poleciałem z tym.
Co to jest biały barszcz grzybowy?
To jest takie niby połączenie barszczu z grzybową i było to ponoć całkiem popularne w dawnej Galicji, acz w Polsce mniej. W dużym uproszczeniu: namaczam suszone prawdziwki na noc, potem je gotuję uważając, by nie wykipiały, bo to wredne rzeczy są. Potem studzę i kroję je na małe paseczki.
A co do barszczu to kupuję ten najprostszy zakwas w słoiku, ale taki gęsty, że można go kroić. Przecieram przez sito lekko rozrabiając ciepłą wodą, sól, pieprz, listek laurowy i ziele angielskie, i podgrzewam. Potem do tego barszczu dolewam wywar grzybowy, wrzucam te paseczki grzybów i zakwaszam. Na koniec dodaję proszek z suszonych grzybów, zagotowuję i zostawiam. Najlepszy jest taki odgrzewany na kolejny dzień: kwaśnawy, lekko zawiesisty i rozgrzewający.
No dobra, to co z tą środą?
Zaraza przybyła i tego zapachu już nie czuć w 100%. Zapach zniknął, smak został, ale mocno upośledzony, bo to jest połączone. Wiesz, jak się o tym można przekonać? Pokrój cebulę.
Jak kroisz cebulę to płaczesz, bo ją czujesz – ja nie płakałem. To odkryłem zaczynając robić pasztet warzywny. Jak ją wrzuciłem na patelnię cebulę, dodałem jałowiec, liść laurowy, kulki angielskie, pieprz to to miało pachnąć. Nie pachniało.
I musiałem odwołać tę kolację.
I co z tym całym jedzeniem?
Wirus wirusem, ale realizujemy plan! Nie modyfikowałem menu pod aspekt chorobowy, więc zrobiłem to, co było w planie i w sumie to co już częściowo było zrobione. Mogłem więcej czasu poświecić na to gotowanie. Choinka stała, wszystko było, więc pomyślałem, że zrobię takie święta rozłożone w czasie. Skoro już jakieś przygotowanie się zaczęło, a czułem się dobrze, to zróbmy to.
Jarzynową, barszcz i sernik?
Tak, ale ten sernik jednak zrobiłem pod siebie, tak jak chciałem. I tak miałem już wiaderko sera, więc co tam. Moi znajomi lubią ten lekki, wiesz, ten w kąpieli wodnej. No wiesz, ten puszysty.
Wiem, ale powiedz.
Co do sernika to każda gospodyni ma swe sernikowe sekrety, bo serniki to ciasta bardzo kapryśne. Ten jest na bogato – mamy kilo sera, 10 jaj, kostkę masła, trochę cukru. Najpierw ubijasz masło do puszystości…
Z cukrem?
No, a jak? Ubijasz masło do puszystości, z cukrem, potem po 1 żółtku, potem dodajesz ser, Mąki ciut ciut. Osobno ubijam pianę z białek i mieszam jedno z drugim. Lubię go ze skórką pomarańczową i rodzynkami, ale można bez.
Boże, z rodzynkami?
No co?!
NIC. Ale co z tym sernikiem?
No już, jak już wymieszam wszystko to piecze się go w kąpieli wodnej. Rośnie jak szalony w górę, więc tortownica musi mieć dużą średnicę. A potem sobie opada, ale bardzo równomiernie, więc nie ma doła, a lekki jak chmurka.
Ok. Czyli to jest ten sernik, którego nie zrobiłeś?
Nie, zrobiłem taki świąteczny, z Kwestii Smaku.
I to było tydzień przed świętami.
Tak. Ale bez tego smaku i zapachu pieczenie to bardziej laboratorium, dodajesz wszystko tak samo, to przecież wyjdzie, nawet jeśli nie kosztujesz. Jak ja go upiekłem, wziąłem pierwszy kawałek na smak. Ani nie był słodki, ani czekoladowy. I jak go upiekłem to go zjadłem. Później, po tygodniu wszystkie smaki zaczęły mi wracać w pełni i okazało się, że efekt sernikowy wyszedł jak zakładany, tylko musiałem na to trochę zaczekać. Ale to jest kilo sera, 6 jajek, ile zjesz tego sernika? Kawałek dziennie, dwa? Nie mogłem już na niego patrzeć po tygodniu, a nie chciał zniknąć w całości.
Czyli na święta już wrócił smak i zapach?
Tak, ale ja te święta miałem takie rozciągnięte w czasie, bo już tydzień przed świętami dojadałem całe świąteczne menu. Nadchodziła wigilia a ja już miałem dość. Kolejny dzień musisz jeść pasztety, pierogi, sałatkę, ten sernik… Świątecznie kulinarnie się zaspokoiłem zanim te święta nastały, znajomi robili mi zakupy, przyszedł catering świąteczny, mówiłem ci to już?
Nie. Powiedz.
Iluś tam znajomych w Krakowie mam i siedząc w domu czułem się zaopiekowany w jakiś tam sposób. To spotkanie, które miało być świąteczne odbyło się beze mnie i na facetimie się ze mną połączyli, więc jakoś tam uczestniczyłem.
Marcin codziennie chciał mi robić zakupy i codziennie pytał: co ci kupić, co ci kupić i co ci kupić, więc już w końcu wymyśliłem – Newsweeka i Politykę, ziemniaki, 2 cebule, kilka pomarańczy i mały słoik majonezu Winiary. Ale Marcin, jak to on, pytał – czy wędlinę, czy coś jeszcze. I dorzucił czekoladę, mandarynki, dorzucili jeszcze z Wojtkiem jakieś świąteczne prezenty. Znamy się od 10 lat i jak się poznaliśmy na studiach, to nigdy bym nie powiedział, że Marcin kiedykolwiek będzie mi robił zakupy.
Przecież Marcin jest superopiekuńczy, dziwię się, że codziennie ci nie nosił tych pomarańczy.
Nawet by nie musiał. Mój były przyniósł mi 5 kg mandarynek. Już nie mogłem na nie patrzeć. Sok z nich w końcu wycisnąłem.
A co z tym cateringiem? Czemu zamawiałeś catering, skoro miałeś mnóstwo jedzenia?
To nie ja zamawiałem! To Michał z Oskarem zamówili jakieś gastro wigilijne i dostałem barszcz czerwony, pastę z pomarańczy i masła orzechowego, i ona była zajebista! I jeszcze konfiturę wiśniową, pierogi, chałkę. W wigilię mi to dostarczono. I myślę, co, mam to sobie wyłożyć na stół i mieć wigilię? Pochowałem do lodówki i podjadałem.
Skończyłeś święta przed świętami.
Dokładnie tak to wyglądało! Dojadłem pierogi z kapustą, paszteciki z grzybami, które zrobili mi znajomi, miałem świątecznych rzeczy pełny wachlarz, miałem furę mandarynek, i na święta już mi się nie chciało takiego jedzenia jeść. Z tych ziemniaków i sera, które kupił mi Marcin w wigilię zrobiłem ruskie, a że w święta już te smaki czułem, więc to właśnie były dla mnie święta. Święta pod znakiem pierogów.
I wiszenia na telefonie.
O, skąd wiesz?
Oskar mi mówił, że ciągle do ciebie dzwonili, żebyś nie czuł się samotny.
Oskar dzwonił, Michał też pisał codziennie – jak się mam, jak się czuję. Oprócz tego cateringu zorganizowali mi też taką paczkę świąteczną z wkładką. Inny mój znajomy, też Marcin, dzwonił codziennie wieczorem. Paweł do mnie dzwonił o 18 jak wracał z pracy, potem dzwoniłem do mamy, bo ona ogląda jakiś serial i kończy o 20, później znów dzwonił Marcin… I tak od 18 do 22. Naprawdę mi się nie nudziło, mam wrażenie, że więcej rozmawiałem z ludźmi niż normalnie.
Okołoświąteczne podarki, przesyłki i prezenty też poprzychodziły pocztą i było to sympatyczne, jakkolwiek nie lubię tego przymiotnika.
Co jest nie tak z określeniem „sympatyczny”?
No bo gdy ktoś pyta, jak było na randce? – sympatycznie. Czy to dobre określenie na faceta?
Ale te prezenty były naprawdę sympatyczne, bez ironii.
Wychodzi na to, że w dziwny sposób miałeś fajne święta.
Świąt nie przeżywam. Raczej interesują mnie kulinarnie, jest ładnie i choinka, spotykamy się, nie dokładam do tego zbyt wielu znaczeń. Przeszedłem z tymi świętami do porządku dziennego, żeby emocjonalnie mi to nie ciążyło, a z drugiej strony kulinarnie byłem już zaspokojony.
Raz, że odpocząłem, klimat świąteczny poczułem, i to w taki sposób, jaki mi odpowiadał, a więc nieinwazyjnie. Aspektów samotności absolutnie nie dostrzegam. Może jestem niespołeczny? Tak ogólnie to czułem się dość zaopiekowany, moi znajomi się bardzo sprawdzili.
Ładne podsumowanie.
Dodaj komentarz