Anna

To było doświadczenie dosyć dziwne i, powiedzmy, wyjątkowe. Utrata węchu i smaku była taka absolutnie totalna – inaczej niż w innych chorobach typu górne drogi oddechowe. Wtedy faktycznie zdarzało mi się nie mieć węchu, ale dosłownie kilka razy w życiu. Po prostu miałam tak zatkany nos. Ale wtedy też wiadomo co jest przyczyną i jak się odsmarkasz, to jakiś zapach do ciebie dolatuje. A w covidzie było tak, że miałam czyściutki nos, więc całe wrażenie było przedziwne.
 
Kiedy myślę o jedzeniu… Wszystko smakowało wtedy jak trociny, nie miałam właściwie żadnego smaku. Czasem pojawiały się takie przebłyski, ale niezbyt długo, raczej jak widmo. Ale nie węch.
Pierwsze, co mi się nasuwa, to obiady. Przez cały ten czas żywiłam się makaronem spaghetti z ogromną ilością czosnku i kurkumy. Kurkuma na odporność, wiadomo, czosnek też prozdrowotnie. Jadłam makaron aglio e olio, ale tego czosnku dawałam pół główki, serio. No i miałam taką pastę gruzińską, której nie byłam wcześniej w stanie jeść, była za ostra. Używałam jej dosłownie na koniuszku noża. A tu nagle mogłam nawalić całą łyżkę! Ona trochę dawała takie poczucie, że coś tam się w smaku dzieje. No ale czasami totalnie nic nie czułam, choć wiedziałam, jaka ona jest superostra. Kupiłam ją w tym sklepie… w sumie nie wiem, czy przetrwał, bo otworzyli go już w czasie pandemii, generalnie mają wschodnie produkty.
A dawałam tę pastę z uwagi na kurkumę – kurkuma jest na odporność, ale podobno lepiej połączyć ją z czymś ostrym, ona wtedy uaktywnia swoje właściwości, no i stąd pomysł z superostrą pastą. I tak to jadłam przez kilka dni z rzędu. W sumie byłam 8 dni bez smaku. No i przez większość obiadów jadłam właśnie to. Tak to pamiętam. Mojemu partnerowi wrócił już wtedy smak i węch, tak że on był w sumie zaskoczony, że ja wciąż to jem i że wciąż nic nie czuję. Ale prawda jest też taka, że zupełnie nie chciało mi się wtedy gotować.
 
Z innych wspomnień… Miałam na przykład butelkę octu, której używałam w charakterze domowego testu. Trzymałam ją na blacie i się inhalowałam regularnie – oczywiście bez efektu. Niektórzy wąchali kawę, ale za kawę się nawet nie brałam. Wiedziałam, że jak octu nie czuję, to tym bardziej kawy…
 
Z kolei mój partner wyszedł z założenia, że skoro nie ma węchu i smaku, to gotowanie nie ma sensu, zero przyjemności, więc zamawiał pizzę. To było dla mnie szokujące – zamówić pizzę nie czując jej smaku? Mnie to frustrowało, dlatego wolałam właśnie taki makaron z czosnkiem, kurkumą i tą pastą. Makaron sycił, dodatki zdrowe, a ja wiele nie traciłam. No i czas. To było tylko 10 minut, bo tyle gotujesz makaron, w tym czasie dajesz czosnek i przyprawy na patelnię i później dorzucasz do tego spaghetti, mieszasz. Najprostsze danie świata, a że jestem fanką aglio olio…. A słoiczek superostrej pasty praktycznie udało nam się wykończyć w czasie choroby.
 
Po tym, jak odzyskałam węch i smak, miałam poczucie takiego resetu – wszystko było bardzo intensywne, zwłaszcza sól. Właściwie do dzisiaj trochę mniej solę, odwrotnie niż mój partner. Ja się czuję, jakbym była po detoksie, nagle wszystko wróciło z taką intensywnością! Zwłaszcza sól. A on przeciwnie, teraz potrzebuje mocniej posolić i wydaje mu się, że nie odzyskał zupełnie węchu. W efekcie rozjechały nam się trochę smaki.
 
Covid to też dziwne doświadczenie, bo daje takie poczucie wyobcowania. Wydaje się, że węch jako zmysł jest dla nas taki… transparentny. Nie jak wzrok czy słuch. Właściwie nie myślimy o nim, jak o zmyśle faktycznie. A jednak jego utrata spowodowała, że czułam się taka wyizolowana od rzeczywistości. Odcięta od świata. Okropnie.
To się prawdopodobnie bierze z tego, że to choroba atakująca układ nerwowy. Tracimy węch, bo dochodzi do porażenia nerwów węchowych. Podobno. Ale są też inne nietypowe dolegliwości… Ja na przykład miałam doła, naprawdę fatalnie się czułam psychicznie, mimo że przebieg choroby był bardzo łagodny. Jeden dzień gorączki, ból głowy, szumiało mi w uszach, ale wiesz, ja nie leżałam plackiem. Ale być może to właśnie potęgowało poczucie wyizolowania: jednocześnie brak smaku i węchu, jak i to bardzo, bardzo obniżone samopoczucie. Takie wrażenie bycia samemu w tym – chociaż byliśmy razem, mogliśmy sobie pomóc, mogliśmy ze sobą konsultować objawy. I nagle się okazało, że utrata węchu i smaku powoduje oddzielenia od świata.
Ja o tym zresztą słyszałam od innych chorujących i tak mi się wydaje, że skoro covid atakuje układ nerwowy, to psycha rzeczywiście może siadać. No i ta mgła covidowa, okropne. Mimo łagodnego przebiegu całej choroby ja na przykład zupełnie nie byłam w stanie czytać. Nie rozumiałam sensu zdań, nie mogłam się skoncentrować. Otwierałam jakiś artykuł, czytałam nagłówek – i nie wiedziałam o czym dalej będzie tekst. Rozumiałam poszczególne słowa, ale nie łączyłam tego w całość. I to było potworne. Czułam się bardzo głupia i bałam się, że tak mi zostanie. Taka depreszka się pojawiła, wiesz…
 
Tak że to choroba zupełnie inna od tych, które znamy. Przedziwna.
Tagi: Brak tagów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są *